Wygaszacz ekranu to wynalazek dość stary, większość użytkowników komputerów nie zastanawiała się nigdy nad jego genezą. Dziś służy celom czysto estetycznym, kiedyś jednak miał bardzo poważne zastosowanie.
Po raz pierwszy pojawił się w 1983 roku, kiedy to inżynierowie natrafili na poważny problem: mianowicie monitory CRT wyświetlające przez dłuższy czas jeden obraz ulegały wypaleniu. Wyobraź sobie patrzenie przez dłuższy czas na słońce – prawdopodobnie po odwróceniu od niego wzroku jeszcze przez długi czas widziałbyś przed sobą jasne plamy. Również monitory źle reagowały na pokazywanie tego samego, jasnego obrazu w jednym miejscu. Po pewnym czasie obraz taki pozostawiał po sobie trwały i nieusuwalny ślad. Remedium na tę wadę ekranów kineskopowych stanowiły wygaszacze, zaczerniające obraz lub wyświetlające losowe wzory, np. migające gwiazdy.
Niektórzy z Was pewnie pamiętają jeszcze słynny zestaw wygaszaczy z Windows 98, pokazujących labirynty, rury i dziwne kształty:
Dziś, w czasach dominacji monitorów LCD, wygaszacze ekranu stanowią już tylko relikt i estetyczny dodatek. Nie chronią ekranu przed wypaleniem, nie oszczędzają także energii. Oszczędności może przynieść tu wyłącznie przygaszenie lub wyłączenie podświetlenia matrycy LCD. Dlatego też odpowiedź na tytułowe pytanie brzmi NIE.
Wygaszacz może pełnić inne ciekawe funkcje – np. zabezpieczać system hasłem podczas naszej nieobecności lub imponować znajomym :-).